Ekonomiczne absurdy PRL-u
1. Eksport Fiatów na Zachód
Dyrektor FSO o eksporcie Fiatów:
"A tamci grymaszą. Tak że tam, na miejscu, to każdy wóz przechodzi okazjonalny remont. Nasi mechanicy, specjalne brygady bez przerwy siedzą tam na delegacjach i jak się policzy ten dodatek, doda koszty transportu i to, że za każdego dolara dostajemy po oficjalnym kursie, no, sto z groszami, no to znaczy, że fabryka za każdy eksportowy wóz otrzymuje góra... 300 tys."
2. Pomysł na złoty interes
Jacek Żytkiewicz opowiada o swoim pomyśle na złoty interes:
"Nabywam dwie maszyny: kocioł, formę wtryskową i karabiny będę robił. (...) To jest teraz żyła złota. Kupujesz plastykowe wanny do kąpania niemowląt za 150 zł sztuka. Rozbijasz je, no rozumiesz, no i podgrzewasz plastik, potem wlewasz w formy i wychodzi ci z takiej jednej wanny 10 karabinów dla dzieci. Sam sobie policz. Jeden karabin w hurcie kosztuje 250 zł. Podatku będę płacił 200 patyków miesięcznie."
3. Sposób na załatwienie opon
Katarzyna Piórecka opisuje personalnemu w WPT sposób na załatwienie dużej ilości opon do taksówek:
"(...) mam możliwość załatwienia nieograniczonej ilości opon. (...) Na rachunek. (...) moja spółdzielnia produkuje wozy konne, czyli furmanki. One mają ogumienie Fiata. (...) Felgi też mają od Fiata. Proszę pana, taka furmanka u nas kosztuje 32 tys. złotych dla społecznego odbiorcy. To wypada 8 tys. za koło, no to nigdzie pan taniej nie dostanie. -No dobrze, ale co ja zrobię z resztą furmanki? -No proszę pana. Na straty pan spisze. To jest dobre drewno, daczę pan sobie zbuduje, coś w tym guście. Wszyscy tak robią."
4. Informacja dla podróżnych
Informacja dla podróżnych, którym nie udało się dolecieć samolotem z Warszawy do Krakowa:
"Uwaga, uwaga! Zawiadamia się podróżnych, że odlot samolotu do Krakowa zostaje przełożony na dzień jutrzejszy. Informujemy ponadto, że za 18 min. z dworca centralnego odchodzi ekspres 'Wawel' relacji Kraków. Różnice ceny biletów obojga relacji wypłaci kasa centralna LOT-u w Warszawie po przedstawieniu biletu kolejowego oraz ostemplowanego w krakowskiej ekspozyturze LOT-u biletu lotniczego. Życzymy szczęśliwej podróży."
5. Milion w tę, milion we w tę
Garwanko, kierownik produkcji filmu "Spadkobiercy Grunwaldu", rozmawia z aktorem Rawiczem, przez spóźnienie którego może dojść do odwołania przedstawienia w Krakowie:
"No niechże się pan nie denerwuje. Zapłacimy odszkodowanie za odwołanie. To tylko milion, drobiazg."
W innej scenie:
"Czy ten milion będzie miał wpływ na premię ekonomiczną? -Ale żadnej. Dla mnie to jest takie wiesz... Wyjmę z innej kieszeni... To jest takie małe qui pro quo i koniec, no."
Gwoli wyjaśnienia, o jakiego rzędu pieniądzach mówił Garwanko, można powiedzieć, że w czasie, kiedy był kręcony serial, milion złotych stanowił 2/3 ceny nowego "dużego fiata" na giełdzie. A gdyby kupować "malucha", to zostałoby jeszcze 300 tys.
6. Interesy Polski z Syjamem
Tomasz Michalik opowiada Lesiakowi o interesach jakie Polska robi z Syjamem:
"Od dłuższego czasu toczyliśmy pertraktacje z Syjamem w celu zakupu kauczuku na dogodnych warunkach kredytowych. Oni wysunęli różne dodatkowe życzenia, ważne dla ich światowego prestiżu, a że ostatnio zafundowali sobie satelitę telekomunikacyjnego, zażądali transmisji na żywo, a dla nas to drobiazg, jak widzisz. - Kauczuk? To jeszcze można darować. Opony przynajmniej będą. - Aż tak dalece, to nie sądzę. My ten kauczuk kupowany na kredyt, za dewizy od razu sprzedajemy w Singapurze. - Za pół ceny... - No, musimy mieć dewizy na spłatę procentów, odsetek od kredytu, bo jesteśmy biedni, ale uczciwi."
7. Kilka słów o pracy młyna
Pracownik młyna makulatury:
"Pani, czego się tu nie mle! (...) A w zeszłym roku przysłali nam przez omyłkę z NBP 54 tys. dolarów i też żeśmy zemleli!"
8. Zakup rekwizytów
Garwanko, kierownik produkcji filmu "Spadkobiercy Grunwaldu", w rozmowie z hobbystą własnoręcznie wykuwającym miecze:
"-Tandem ergo. Ile za to, no?! Ile za to, no?! - (...) Myślę jakieś... 6 tys. - Proszę pana, nasze przepisy nie pozwalają kupować rekwizytów powyżej 5 tys. bez zgody dyrekcji i głównego księgowego. No a dyrekcja i główny sięgowy akurat wyjechali na festiwal do Hollywood. Pan sam rozumie. (...) - No... No to... No to trudno, to, to ja, to ja sobie pójdę. - Chwileczkę! (...) Możemy wypożyczyć od pana ten floret (...) Na okres zdjęciowy, a potem Panu oddamy. Płacimy 10% wartości rekwizytu, to będzie tak: 600 zł dziennie, no co w Pana przypadku wynosi... zaraz... zaraz my to obliczymy dokładnie. Proszę pana tak, 6 tyś, 10 procent, no 600 zł. Ile ma ten... Jagiełło? - 105 dni. - No dobra, powiedzmy, że 100. To by było tak proszę pana. 600 zł. dziennie razy... Panie, policz pan sobie sam, dobra."
9. Ekonomiczny rozwód
Stefan Parzydlak w rozmowie z Jackiem Żytkiewiczem:
"- Muszę się rozejść ze swoją żoną (...) Przecież ja z tej pensji nie wyżywię czterech gęb. A do przedszkola chłopaków nie przyjmą, bo nie spełniają warunków socjalnych. Przecież na dziewczynę do dziecka nas nie stać. Jak się rozwiedziemy, to będzie sytuacja zasadniczo lepsza. - Rozumiem, rozumiem. Samotna matka porzucona przez męża alkoholika - same plusy. Przedszkole jak w banku!"
10. Opóźnione telegramy
Jacek do Kasi, gdy ta po opóźnionym powrocie ze Skórca, tłumaczy mu, że wysłała do niego telegram:
"Mówił mi listonosz, że poczta do zwykłego listu dopłaca pięć złotych, do ekspresu dziesięć, a do telegramu to i trzy razy więcej. No i jak zwalniają tempo przesyłki, to zmienia się klasyfikacja i jakoś wychodzą na styk."